Komentarze: 15
80% wredności.
To ja.
Będę złą żoną, będę złą żoną...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
80% wredności.
To ja.
Będę złą żoną, będę złą żoną...
Nie widać mnie tu ostatnio. Ale jestem.
Zaglądam tu często, patrzę na białe tło. Chciałam napisać coś wiele razy, ale nie potrafiłam.
Niedługo będę pisała w innym miejscu. Bedą nowe ściany, nowe okna. Ja będę ta sama.
Boję się. Przyszłości.
Chciałam ci powiedzieć, że dziś jestem szczęśliwa. Jeśli to ma jakieś znaczenie.
I chyba jednak się zmieniam. Układam sobie świat. To jest dobre, a to złe.
Schowam zeszyty do torby i pójdę jutro na chemię.
Poznaję nowych ludzi. Wczorajsze ognisko. Miło.
Chciałabym być dobrym człowiekiem.
Modlę się....tylko to mogę dziś zrobić.
Mama chciała kupić antyzakalec do biszkoptów. Ania mówi: "Mamuś przecież tobie biszkopty zawsze wychodzą!" i poprzestałyśmy na antyzakalcu do serników.
Wychodzi na to, że Wielki Piatek nie jest dobrym dniem do pieczenia.
W biszkopcie zrobił się zakalec (jakim cudem, hę?), a o serniku nawet nie będę wspominać.
Ogólnie mam dość wycierania, szorowania, odkurzania, pucowania, zmywania itd.
Wczoraj byłam u Babci. Babcia pokłuciła się z pewną panią. Babcia ma spore problemy z zapamiętywaniem pewnych wyrazów i spore zdolności do ich przekręcania np. rustinoskorbin to skorpion, a adorator to dorator. Ale wracając do kłutni to owa pani przezwała Babcię, przezwisko to było dośc trunde dlatego też Bacia zapisała je na karteczce. Przeszukała całą półkę, znalazła i czyta: "Ty awanturnico!". Babcia popatrzyła, pomyslała chwilę i mówi: "To gorzej niż kurwa!" ehkm no...
Mam nastrój na wspomienia. I odkrywam tu magiczną moc bloga. Wystarczy jendo kliknięcie myszką i mam już marzec 2004. Przypominam sobie wszystko, porównuję to, co działo się rok temu, czytam Wasze komentarze, moje opowiadanie, o którym kompletnie zapomniałam...ehhh
Niedawno w mailu do koleżanki napisałam: "Nie widzę sensu prowadzenia bloga."
Wyczyściłam okulary :)
T. się nie odzywa.
Myjąc okna myślałam o Arturze. Nie jest to wcale stan normalny, bo ja od około roku o Arturze nie myślę. Wszystko przez palmową niedzielę. Ksiądz miał za długie kazanie, dzieciaki obok napieprzały się palmami, a Ola co chwila mówiła do mnie: "On się na ciebie patrzy!". Skupic się nie mogłam i wzrok mi latał tam gdzie nie powinien. Myslę, że tą sprawę spieprzyłam. Właściwie to oboje ją spieprzyliśmy. Mógł powiedzieć mi w prost, że chciałby... a nie pisac te bezsensowe karteczki. Mogłam nie udawać, że nic się nie dzieje. Potem powiedział, że już nie będzie siedział ze mną na polskim, bo ma dosyć plotek na nasz temat, a ja przestałam odkręcać się na geografi wcale nie dlatego, że bałam się o swój kręgosłup. I nie wiem do cholery po co wysłałm mi tą walentynkę zatytuowaną: "Dla najlepszej koleżanki...."!!! Nie wiem dlaczego teraz to wszytsko roztrząsam, przecież wtedy dość szybko dałam sobie spokój. Przez rok było "cześć", "hej" i uśmiechanie się. Nie przejęłam się nawet gdy dowiedziałam się o jego dziewczynie....[chyba].
Niech on na mnie nie patrzy....bo wydaje mi się, że gdybym wtedy...och!
Umyję zęby i bedzie dobrze.
A no i ten... wszystkiego zółtego, wesołego i smacznego! :*