Archiwum czerwiec 2004, strona 1


cze 11 2004 Wycieczka
Komentarze: 16

Zaprosiłam do siebie koleżankę. Długi weekend trwa, więc trzeba organizować sobie jakoś czas. Koleżanka mieszka w innym mieście, więc zaangażować musiałyśmy w to: PKP oraz moją mamuśkę, gdyż prawa jazdy nie posiadam i podejrzewam że ten stan nigdy się nie zmieni. Postanowiłam pokazac koleżanke w jakiej to urokliwej okolicy mieszkam i zabrałam ją na spacer do pobliskiego lasu. Las jest piękny. Przez las płynie rzeczka, na której jest tama, koło rzeczki jest piękna trawka, na której mozna się opalać, jest wielki, wielki, wielki dół tudzież dziura (matko mówię już jak moja polonistka - chodzi mi o te "tudzież"), którego nie znalazłyśmy i w którym można zrobić ognisko (swoją drogą może to i dobrze, bo jeszcze byśmy las podpaliły!). A! Jest jeszcze górka, ale potem sie okazało, że niestety nie jedna.... W każdym razie to miała być piękna wycieczka. Mojego pozytywnego nastawienia nie mogły zmąci wszędobylskie komary, muchy, kleszcze i jeszcze inne potwory (namachałam się rękami odganiając je, ze teraz będę miałą buceps lepszy od kumpli z klasy!), błoto i gałęzie utrudniające nam drogę. O nie! Ja jestem wytrwała....do czasu.

Las to jeden z największych wynalazków Pana Boga. Idziesz sobie prosto drogą, którą podobno znasz i nagle trafiasz w jakieś inne miejsce, wracasz spowrotem i lądujesz w jeszcze innym. To jest naprawdę zabawne: tak chodzić po leci i zastanawić się" byłam tu, czy nie?". Zabawa kończy sie po dwóch godzinach kiedy nawet nie chce ci się już śmiać z tego, że po raz kolejny mijasz ten sam papierek. Wtedy siadasz na drodze, która wcześniej wyadawała ci się tą właściwą, wyjujesz komórkę (że też mama kazała mi ją zabrać - czasem mnie ona zadziwia) i dzwonisz do domu, ze się trochę spóźnisz na obiad :) wówczas masz jeszcze resztki nadzieji, ze może jeśli pójdziesz w prawo to trafisz w odpowiednie miejsce. Potem nadzieja ucieka, a ty jesteś potowrnie wkurwiony. Teraz przychodzi pora na desperacki ruch. Idziesz przed siebie. W końcu gdzieś kiedyś dojdziesz.... Gdy udaje ci sie wyjść z tego "pięknego lasu" i wreszcie poznajesz otaczający cię świat chcesz zrobić tylko jedno. Krzyknąć: "Kurwa mać! Pojebamy las!" Tak tez uczyniłam.

Jeszcze niedawno nie rozumiałam dlaczego facet od PO postawił mi jednen za busolę (nie będę wpominac, ze była ona zepsóta- według mnie oczywiście!). Nie ma co...zdaję na turystykę.

Ps. Dalsze losy Naty wkrótce.

Ps2 We wtorek jadę na biwak. Jak się nie zgubię to napiszę jak, co i gdzie.

niewidzialn-a : :
cze 10 2004 To się robi jak...
Komentarze: 11

...brazylijska telenowela ;-) 

*

                Mój przyjaciel i moja przyjaciółka chodzą ze sobą. Ciągle słyszę tylko:

-          Mój Tygrysku

-          Moja Rybko

-          Mój Misiaczku

-          Moja Żabuniu

-          Mój Prosiaczku

-          Moja Panterko

-          Mój Borsuczku

Ciekawe kiedy skończą im się nazwy zwierząt.

 

*

 

Wszyscy o mnie zapomnieli. Dzwoniłam do Moniki – nie ma jej. Dzwoniłam do Błażeja – nie ma go. Czyli są razem. Buuuuuuu...... Siedzę sama w sterylnie czystym domu (za sprawą pani Bożenki oczywiście). Ojciec gdzieś się wypuścił. Lekcji nie chce mi się odrobić.

Ups! Przypomniała mi się, że mam napisać jakiś artykuł do naszej szkolnej gazetki. Damian powiedział:

„Nata napisz coś sensownego. Ja już nie mam siły walczyć z wiatrakami. Co ja jestem jakiś pieprzony Don Kichot?” Jedyny normalny człowiek – nasz naczelny. On naprawdę chce coś zrobić z tą gazetą, ale ta debilna polonistka go blokuje!

PS. Wiecie co było dziś na obiad? Placki ziemniaczane! Palce lizać!

 

*

 

Dałam artykuł Damianowi. Przeczytał i powiedział, że ukarze się ze środową gazetą. Ha! Natalia Zawadzka podbija świat dziennikarstwa!

 

*

 

                Wstałam wesolutka jak skowronek. Zrobiłam nawet mojemu kochanemu tatusiowi śniadanie. Ale miał zdziwioną minę! W szkole nie mogłam doczekać się jaka będzie reakcja publiki na mój artykuł. Była właśnie długa przerwa i zaczęli sprzedawać gazetę. Szłam dumna prze holl, bo wszyscy mieli otwarte na stronie 6 (tam jest moje dzieło) i nagle usłyszałam jak nasz dyro wydziera się przez głośnik:

-          Natalia Zawadzka i Damian Karpiński proszę natychmiast stawić się w moim gabinecie!!!! (pomnóżcie wykrzykniki razy 1000)

Wszyscy wynurzyli swe spojrzenia zza gazet i przenieśli je na mnie, a ja wyksztusiłam „ Upsssss Kłopoty”

                Przed drzwiami do gabinetu czekał już na mnie Damian.

-          Słuchaj! Nie martw się! Musimy walczyć o wolność słowa!

-          A co będzie jak nas za tę walkę wywalą ze szkoły?

-          Nieeee.....no chyba tego nie zrobią! – zaczął się plątać

-          Damian ja im powiem, że ty o tym nie wiedziałeś, że to mój pomysł itd.

-          Głupia jesteś! Razem w to wpadliśmy i razem z tego wyjdziemy.

 

Takiego wkurzonego dyrektora jeszcze nie widziałam. Zrobił się czerwony ja burak i myślałam już, że mu czaszkę rozsadzi. Wydzierał się w niebo głosy i pluł przy tym na nas wszystkich (czyli na mnie, Damiana i polonistkę, bo to ona jest opiekunem szkolnej gazetki). Szczerze pisząc w ogóle nie zrozumiałam o czym mówił – tak seplenił. Dopiero na końcu powiedział wyraźnie, że mamy się wynosić ze szkoły, a jutro chce widzieć naszych starych.

 

Szliśmy z Damianem do domu ze schylonymi głowami.

Damian mówi:

-          Matka mnie zabije.

-          Mnie ojciec też.

 

10 minut ciszy.

 

-          Nata, ale to był naprawdę dobry artykuł i wydrukowałbym go jeszcze raz.

 

15 minut ciszy.

 

-          Teraz ty stracisz przeze mnie stołek naczelnego. Jest mi strasznie głupio.

Obją mnie w pasie i powiedział: „Walę to”

Jak on to wali to ja też.

 

Dzwoni Monika i mówi, ze jestem skończoną idiotką, że wcale nie myślę o konsekwencjach i że to było naprawdę zabawne.

Błażej przysyła sms`a:

„Wreszcie ktoś powiedział głośno to co

wszyscy tak naprawdę myśleli. Nata jesteś wielka!”

Jeśli chcieli mnie pocieszyć to im się udało!

 

*

 

Po prostu zapukam do jego pokoju, wejdę i powiem.

.....................no dobra napisze to:

B-O-J-Ę   S-I-Ę

Weszłam.

-          Tato jutro musisz być w szkole.

-          O której? – nawet nie oderwał głowy od komputera

-          Rano.

-          Postaram się.

Już po po po po po powiedziałam. Trala la la

 

*

 

                Myślałam, że dostanę kręćka od czekania na ojca. Układam sobie różne scenariusze:

1.        tata dostał zawału jak dowiedział się co napisałam

2.        tata jak dowiedział się co zrobiłam postanowił oddać mnie do adopcji

3.        tatę zamknęła policja, bo znaleźli jakiś paragraf na to co zrobiłam, a ponieważ jestem niepełnoletnia, więc wiadomo.

 

Postarałam się żeby jak wróci do domu to nic go nie zdenerwowało:

-          pozmywałam naczynia (pani Bożenki dziś nie ma)

-          poustawiałam swoje buty na przedpokoju

-          zgarnęłam ze środka pokoju moje ciuchy

-          odrobiłam lekcje

Pozostało mi tylko czekanie.

Tik tak

Tik tak

Tik tak

Zadzwonię do Damiana, może jego mama już wróciła.

NIE, nie, lepiej nie.

 

Wrócił. Postawił teczkę. Zdjął płaszcz i go powiesił. Umył ręce. Usiadł koło mnie i powiedział lodowatym głosem:

-          Czy ty naprawdę napisałaś, że wasz facet do wychowania seksualnego „podobnie jak ojciec Bridget Jones nie wie co to łechtaczka”?

-          Noooooo......

Zgadnijcie co zrobił mój stary. Nie, nie zaczął mnie dusić, wydzierać się, wymyślać kary. Zaczął się śmiać!!!!!! Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, a po pięciu minutach śmiałam się razem z nim.

-          Wiedziałem, że wdałaś się we mnie. Aha, jeszcze coś! Macie napisać przeprosiny, a za te cztery pały z polaka masz szlaban na komputer.

Uffffffffffffffff!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Zaraz pobiegłam zadzwonić do Damiana. Jemu nie poszło za dobrze. „Stara zaczęła mi nawijać jaki jestem nieodpowiedzialny, pluła się, że kompromituje naszą rodzinę. To jest jednak pryszcz! Zakazała mi się z tobą spotykać!”

Co??!! To chyba przegięcie! Ja chyba nie mam takiego złego wpływu na młodzież. Czy mam? Damian po chwilę dorzucił: „Pójdziemy jutro na lody?”

Czy on chce zrobić na złość matce czy robi to bo mnie LUBI?

 

*

 

                Ja i Damian jesteśmy teraz szkolnymi bohaterami. Serio! Na historii dostałam 15 liścików: „Nieźle”, „To było super!”, „Napiszesz coś na polonistkę?”, „Jesteś dumą naszej klasy” itd.

                Po lekcjach poszliśmy całą klasą na pizzę. Ja nie płaciłam, bo uznali, że bohater nie musi!!!

 

*

 

-          Robię babski wieczór w sobotę!

Yes! Yes!

-          Jesteś zaproszona.

Yes. Yes.

-          Kto jeszcze będzie?

-          Kaśka i Ania.

-          Żarełko  przynosić?

-          Pewnie!

La la la la la la będę miała super sobotę! Obradamy wszystkich chłopaków ze szkoły! La la la la

 

Chciała bym bardzo serdecznie przeprosić nauczyciela wychowania seksualnego za artykuł, który ukazał się w poprzednim numerze gazetki szkolnej. Moim celem nie było urażenie pana. Jeszcze raz przepraszam.

Z wyrazami żalu

                                Natalia Zawadzka

 

*

 

                Miałyśmy naprawdę niezły babski wieczór! Kaśka spóźniła się pół godziny i przyszła z chłopakiem!

-          Nie mogłam mu odmówić – zapiszczała

Pomyślałam – ok., tak go zanudzimy gadaniem o kosmetykach, dietach, ciuchach, że nie będzie wiedział gdzie ma tył, a gdzie przód.

                Impreza powoli się rozkręcała. Właśnie omawiałyśmy nową dietę owocową kiedy do pokoju wszedł Błażej:

-          Nudziłem się w domu i pomyślałam, że wpadnę.

Monika palnęła swój uśmieszek i później nie można było jej oderwać od Błażeja. To samo było z Kaśką i jej chłopakiem. Siedziałyśmy z Anką jak dwie kretynki pomiędzy dwoma migdalącymi się parami i wymieniałyśmy znaczące spojrzenia.

-          Ja już muszę lecieć. Obiecałam, ze pomogę ojcu w papierkowej robocie – wypaliłam i zaczęłam się zbierać.

-          Ja też będę lecieć. – powiedziała Anka

-          POSIEDZCIE JESZCZĘ!!!!! -  krzyknęły cztery gardła

-          Nie, nie, naprawdę musimy już iść.

 

-          Brrr! To było straszne! Pa! – pożegnała mnie moja wspólniczka

 

Nie wcale nie jestem zazdrosna! Jestem kobietą niezależną i nie potrzeba mi do szczęścia faceta! Oni wszystko komplikują. Mam rację?

 

 

*

 

        Zaliczyłam niewyobrażalną wtopę! Wróciłam wczoraj po tym babskim wieczorze do domu. Wchodzę do salonu, a tam na kanapie mój stary bez koszuli i laska na samym staniku.

-          A! Mareczku kto to? – wydarła się długonoga piękność

-          Nata miałaś wrócić późno!!!

Stałam i nic! Byłam totalnie zaszokowana. Mój ojciec i ona......Chryste!

-          Nie przeszkadzajcie sobie. Ja pójdę ddddo siebie. -  wybąkałam

W tył zwrot i nur do pokoju. Zdążyłam jeszcze usłyszeć:

-          Nie przejmuj się to moja córa.

 

*

 

Przy śniadaniu niezwykle napięta atmosfera. Jako mała dziewczynka rano spotykałam wiele pań paradujących w koszulach taty, ale jeszcze NIGDY nie przyłapałam go na gorącym uczynku. Jestem już dużą dziewczynką i wiem jak się robi dzieci, ale żeby robić dzieci przy dzieciach?

 

*

 

Monika dzwoni i mówi:

-          Błażej mnie zdradza! Ja to czuję!

-          Nie wygłupiaj się. – próbuję ją uspokoić

-          Tak? To gdzie był cały dzień? Nie odbiera telefonów, na pewno jest z nią!

Dzwonię do Błażeja.

-          Zdradzasz Monię? – walę prosto z mostu. Co się będę patyczkować.

-          Nie.

-          To gdzie byłeś cały dzień?

-          Graliśmy w kosza z chłopakami.

Dzwonię do Moni.

-          Nie zdradza cię. Grał w kosza z kumplami.

 

*

 

                W szkole Monika żali mi się, że Błażej ciągle zabiera ją na randki w te same miejsca.

Błażek przychodzi do mnie po południu.

-          Gdzie byliście na ostatniej randce?

-          W mnie. Wypożyczyłem film.

-          A na przedostatniej?

-          W kinie.

-          A na przedprzedostatniej?

-          Chyba siedzieliśmy u mnie.

Bez komentarza.

Pytam się go czy chce zostać bez dziewczyny. Mówi, że nie.

-          To urozmaicaj trochę wasze randki!!!

-          To znaczy? – chyba nie zrozumiał tego słowa

-          Ty tempaku! Zabierz ją gdzieś indziej niż do kina czy twojego pokoju! Co w tym mieście nie ma już dyskotek, kręgielni, basenów?!!

FACECI TO NAJGORSZY GATUNEK NA ZIEMII!!!!!!!!

 

*

 

Prze obiadki, które gotuje nam pani Bożenka przytyła już 1,5 kilograma!!!!

RATUNKU!!!!!!!!!

*

 

Zamarłam jak zobaczyłam TĄ kartkę przyczepioną na naszym domowym informatorze. Zazwyczaj wisi coś tam w rodzaju:

„Zjedź coś, nie czekaj na mnie, wrócę późno

                                                                                                      Ja”

Dziś było inaczej wisiała tam taka karteczka:

„Dzwoniła mama. Przyjeżdża w sobotę.”

 

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

                                         NIE!!!!!!!!

 

niewidzialn-a : :
cze 08 2004 Zamęczam was?
Komentarze: 14

              

Chciałabym Wam podziękować za wszytskie miłe słowa w komentarzach! Nie ukrywam, że jest mi z tego powodu cholernie przyjemnie. Przed Wami trzecia cześć historii. Czy chcecie abym zamieszczała dlasze losy Naty??

A co u mnie? Jestem szczęśliwa. Tak zwyczajnie :D 

 

Najważniejsze jest miłe rozpoczęcie dnia. Takie tez zafundował mi tatuś. Latał po domu nieźle wkurzony. Dowiedziałam się, że ON mieszka z najgorszym flejtuchem w mieście. Wypraszam sobie!!! Czy to moja wina, że wszystkie koszule są w praniu i że nie ma czystych kubków do herbaty?

-          Jak wrócę z pracy ma tu być posprzątane!

CHA CHA!!! Jeszcze czego! Niech mnie pocałuje tam gdzie słońce nie dochodzi.

 

„Zawadzka za karę zostajesz dwie godziny po lekcjach.”

Suuuuuuuuper!!!

Głupia polonistka! Debilna polonistka! Kretyńska polonistka! Pisze to, bo musze odreagować! Ta kobieta doprowadza mnie do szału. To przez nią będę musiała siedzieć po lekcjach. Za co? Za to, że pyskowałam. Ok., nie będę denerwować się przez liliputkowatą starą pannę z malutkimi oczkami, nadwagą i trądzikiem. Nie będę!!

                Siedziałam dwie godziny w bibliotece i obkładałam książki. Obgadałyśmy wszystkie ciekawe książki. Okazało się, że moja wiedza na temat literatury jest na poziomie „Chatki Kubusia Puchatka”. Muszę wypożyczyć cokolwiek! Nie miała książki w ręku od wieków (nie licząc podręczników).

 

Brrrrrrrr!

Wchodzę do domu.

-          Gdzie byłaś tak długo? – drze się staruszek

-          Miałam dodatkowe zajęcia – nie jestem samobójczynią i nie przyznam się, że to była kara

-          Czy ja nie mówiłem wyraźnie, że masz posprzątać dom?

-          Mam ci zacytować swoje słowa: „jak wrócisz ze szkoły”. Poza tym nie jestem twoją sprzątaczką, tylko córką. Trzeba było nie rozwodzić się z moją matką to by ci sprzątała i gotowała obiadki.

Trzasnęłam drzwiami.

Brrrrrrrr!

 

*

 

                Muszę:

1.        Przestać unikać Błażeja i dać mu instrukcję całowania się

2.        Sprawdzić skrzynkę internetową

3.        Rozwiązać z matmy zadania 7-13/74

4.        Kupić płatki śniadaniowe

5.        ZADZWONIĆ DO BABCI – to najważniejsze!!!

 

Za późno. Babcia była pierwsza! Dzwoni do nas raz w miesiącu w ramach inspekcji.

-          Tak babciu, odżywiamy się zdrowo (jeśli zdrowym jedzeniem są zupki chińskie, bo u nas nikt nie umie gotować)

-          Tak sprzątamy mieszkanie (jestem podłą kłamczuchą! Z ojcem prowadzimy wojnę o sprzątanie)

-          Tak w szkole wszystko w porządku (oprócz trzech pał z polaka, o których nie powiedziałam jeszcze ojcu, bo z nim nie gadam)

-          Ja też babciu życzę ci zdrówka! Pa!

 

*

Droga pomiędzy dwoma miastami A i B prowadzi przez wzniesienie. Autobus pod górę jedzie z prędkością 25 km/h, a  z góry z prędkością 50 km/h. Przejazd  z miasta A do B trwał 3,5 godziny, a z miasta B do A – 4 godziny. Jaka jest odległość między tymi dwoma miastami?

He? A skąd ja mam to wiedzieć?

Zadzwonię do Moniki. Może już je zrobiła?

 

Buuuuuuuuu! Nie ma jej w domu!

 

Zadzwonię do Błażeja, może to już przerabiali.

 

Buuuuuuuu! Jego też nie ma w domu!

Musze rozwiązać je sama...

 

*

 

Ale jazda! Wchodzę dziś do domu, a w kuchni siedzi tata z jakąś babką po 40.

Pierwsza myśl – przeniósł się na starsze. Nie.

-          Nata poznaj naszą gosposię. To pani Bożena. Pokaż jej mieszkanie itd., bo ja mam spotkanie. (Pewnie znowu jakaś laska.)

Nie mogę uwierzyć: MAMY GOSPOSIĘ!!! Genialnie!!!!!!

 

Tu jest kuchnia, tam łazienka, salon już pani widziała. Oto sypialnia taty i jego gabinet w jednym. Proszę nie ruszać jego rzeczy. Mój pokój jest tu i też raczej niech pani nic nie przekłada.

 

Dzwonię do Moni i drę się do słuchawki:

-          Będziemy mieli gosposię!!!!

-          Boże Nata, będziesz miała w domu czysto!

No, będę miała.

 

*

 

-          Nata twój stary nie idzie na wywiadówkę?

-          RANY to dziś??!!!!

-          Yhy

-          Na którą?

-          16.00

Zaczęłam nerwowo grzebać w plecaku, bo była już 15.13. Kurde, że też nigdy nie mogę znaleźć tej komórki! O jest.

-          Cześć tatusiu (jestem milutką córeczką). Zapomniałam ci powiedzieć, że jest dziś wywiadówka o 16.

-          I ja mam tam być?

-          Taaak. Lepiej już wyjedź, no bo wiesz korki i te inne rzeczy. Muszę kończyć. Pa!

Jak odkładałam słuchawkę usłyszałam jak się drze: „NATA!!!!!!!!”

 

 

*

16.22

Dlaczego ja nie powiedziałam ojcu, że mam cztery pały z polaka                 (tak już 4!)??? Dlaczego nie powiedziałam mu, że 52 razy byłam na dywaniku u dyrektora??? Why? Warum? Gdybym powiedziała to nie obgryzywałabym teraz paznokci ze zdenerwowania!!

 

16.52 – otwierają się drzwi i wchodzi tata.

-          Natka nie mogłem pojechać na to zebranie, bo miałem akurat spotkanie w biurze.

HUUUUUUUUURA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

 

Dzwonię do Moni i jej wszystko opowiadam. Przecież mam czyste sumienie, bo powiedziałam o wywiadówce.

-          Ty to masz dobrze! Ja będę musiała zmywać naczynia przez dwa tygodnie po obiedzie za te dwie pały z niemca i oczywiście muszę je poprawić.

Teraz to Monika pyta: „Warum?”

 

*

 

Pani Bożenka jest cudowna! Wracamy z tatą do domu. Mój ojczulek przyjechał po mnie pod szkołę. Zaznaczam, że zdarza się mu to bardzo bardzo rzadko. To ja już pisałam wchodzimy do mieszkania, a już w przedpokoju czujemy fantastyczny zapach wydobywający się z kuchni .

-          Pan i ty Natalko zawsze wracacie tacy zmęczeni, więc pomyślałam, że może coś zjecie.

Mmmmmmmm.... na stole stoją gołąbki!!! Nigdy nie jadłam takich pysznych gołąbków! Oboje z tatą co sekunda zachwalmy panią Bożenkę, a ona nieśmiało się uśmiecha. Mówi, że od czasu do czasu może coś ugotować. Kocham panią Bożenkę! Wybaczam jej nawet to, że mówi do mnie „Natalko”! Czy ona nie może z nami zamieszkać??

 

*

 

Indukcja elektromagnetyczna  - zjawisko wzbudzania prądu elektrycznego w obwodzie w skutek zmian pola magnetycznego.

UCZĘ SIĘ.

Indukcja elektromagnetyczna – zjawisko wzbudzania prądy elektrycznego w obwodzie w skutek zmian pola magnetycznego.

No przecież to proste!

Indukcja elektromagnetyczna to zjawisko....yyyyy jak to było dalej????

 

 

*

 

                Siedzimy sobie z Bożenką w kuchni. Takie tam pogaduchy.

-          Ja naprawdę nie wiem jak mam z nim rozmawiać Natalko! Natalko czy Nata tak ja mówi na ciebie tata?

-          Nata

-          Aha, no dobrze, ale osobiście uważam, ze Natalka brzmi ładniej. Ten chłopak doprowadza mnie do szału! Pomyśl: masz 18-letniego syna Macka. W tym roku matura, a jemu w głowie tylko komputery i dziewczyny. Wcale się nie uczy!

-          Niech się pani nie martwi. Na pewno weźmie się do nauki. – Boże bronię jakiegoś obcego barana!

O ktoś dzwoni do drzwi!

Błażej wpada do mojego domu i od progu krzyczy:

-          RATUJ MNIE!!!

Ciągnie mnie do mojego pokoju.

-          No co? Gadaj! (zżera mnie ciekawość)

-           Poznałem świetną dziewczynę. No co ci będę dużo gadać: zakochałem się (!!!!!). Byliśmy na dwóch randkach, ale jeszcze jej nie pocałowałem. Natka proszę! Nie chcę się skompromitować.

-          .....................Ok, widzę, że to poważna sprawa.

Powtórzyłam sobie te wszystkie zasady z GIRL! I do dzieła!

-          Po prostu rób to co ja i bądź wyluzowany – powiedziałam i ....... pocałowałam Błażeja! To był bardzo delikatny całus.

-          Mmmm całkiem nieźle! – mówiłam prawdę – teraz będzie pierwsza przeszkoda: pocałunek z jęz...

Nie dokończyłam, bo Błażej przejął incjatywę i mnie pocałował sposobem francuskim. W tym momencie weszła do pokoju Monika. Z początku się tym nie przejmowałam, bo w końcu mogę chyba całować się z kim chcę, prawda? Jak zobaczyłam twarz Moni to zrozumiałam, ze się myliłam.

-          To ty z nim.......wy razem......a ja myślałam, że ty........że on...... – zaczęła ryczeć i wybiegła z pokoju. Byłam kompletnie zbita z tropu!

-          - O co jej chodzi Błażej? – patrzę na niego, a on ma taką samą minę ja Monika.

-          Pamiętasz ja powiedziałam ci, że się zakochałem? To właśnie zakochałem się w Moni.

AAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!! Boże!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Wleciałam z pokoju jak oparzona. Pani Bożenka wskazała mi łazienkę. No tak, Monika zawsze zamyka się w klopie jak ma kłopoty.

-          Otwórz mi!

Cisza.

-          Monika!

Cisza.

-          Do jasnej ciasnej to chyba moja łazienka!!!!

Otworzyła. Siedziała na kibelku cała rozryczana.

-          Monisiu...... nie płacz kochanie. Mnie z Błażejem NIC nie łączy. On tyko chciał nauczyć się całować, bo poznał świetną dziewczynę czyli ciebie.

-          Naprawdę?

-          A czy ja kiedykolwiek cię okłamałam? (dobra, parę razy kłamałam, ale nie tym razem!)

-          Wiesz ja nigdy nie znałam takiego chłopaka. Mogłabym z nim gadać non stop i on też kocha Linkin Park. Poza tym żaden chłopak z naszej klasy nie przeczytała wszystkich części „Władcy Pierścieni”, a Błażej tak!” – powiedziała jednym tchem

Przecie ja to wszystko wiem, bo znam Błażka od lat!

-          Dlaczego nie powiedziałaś mi, że umawiasz się z nim????

-          Myślałam, ze mnie wyśmiejesz i powiesz mu, że nie warto spotykać się z taką denną dziewczyną jak ja, która na dodatek ma nadwagę!

Jezulku drogi!!!!!!

Idę do Błażeja.

-          Dlaczego nie powiedziałeś mi, że umawiasz się z Moniką????

-          Myślałem, ze mnie wyśmiejesz i powiesz jej, że nie warto umawiać się z takim dennym chłopakiem, który nawet całować nie umie!

AAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!

Gdzie się podziało słowo ZAUFANIE??!!!!!!!             No gdzie???!!!

 

niewidzialn-a : :
cze 07 2004 To lecimy dalej :)
Komentarze: 15

Oto druga część opowiadania :) I tak dla sprostowania wszelkich niejasności jeszczeraz powtarzam, że to nie jest moje życie. Ta historia jest całkowicie wymyślona!

                                                                                *

Jest długa przerwa i byłam u dyrektora w sprawie pały z polaka. Stwierdził, że skoro praca była niezgodna z tematem to ocena jest słuszna!!! Ja mu na to, że temat nie był dokładnie sprecyzowany. Mam przyjść jutro, bo dyro musi sprawdzić w WSO. I tak już nie pójdę.

 

 

Byłam z Moniką na zakupach i jestem spłukana doszczętnie!!! Kupiłam sobie nowe buty (to te obiecane przez tatę), torebkę dzianą, spódniczkę sportową, tonik bezalkoholowy i ogromniastą pizzę. Bye bye pieniążki.

Monia podczas jedzenia pizzy pyta mnie:

-          Czy ty uważasz, że ja jestem gruba?

No może tu i tam ma trochę za dużo, ale to jej dodaje uroku.

Poza tym przerabiałyśmy ten wątek w tamtym roku.

-          Chyba żartujesz!

-          Dobra, dobra! Ja wiem, że ty chcesz mnie tylko pocieszyć, a naprawdę myślisz coś innego (upssss!). Błagam cię pomóż mi zrzucić 3 kilo! Samej nie będzie chciało mi się ćwiczyć.

 

Zrobiłam katastrofalną głupotę i zgodziłam się. Tak więc od jutra będę liczyć kalorie. A co tam, musi być w końcu jakaś babska solidarność!! Tylko dlaczego ja przez nią będę musiała rano biegać??????

 

*

 

        Mam dziś siedem lekcji w tym dwa polaki. Po tych torturach spotkanie w redakcji naszej szkolnej gazetki (czasami coś do niej pisuję). Jakby tego było mało o SZÓSTEJ,  powtarzam o SZÓSTEJ, przyszła po mnie Monika i wyciągnęła na jogging!!!! „Przecież obiecałaś.” O Jezulku chyba miałam jakieś zaćmienie mózgu kiedy to powiedziałam!!!!!!!

Ubrałam dres i dowlekłam się do parku. Biegałyśmy 45 minut. Przez te całe 45 minut podczas których mogłam spokojnie spać w łóżeczku słuchałam jak moja psiapsiuła:

-          zapewnia mnie, że teraz NA PEWNO schudnie

-          mówi, że jutro też po mnie przyjdzie (PROSZĘ NIE!!!!!)

-          snuje plany co zrobi ja już będzie szczupła i piękna.

 

Kolejną mordęgę przeżyłam podczas zebrania redakcyjnego. Prowadził je zastępca naszego naczelnego i nudził NIEWYOBRAŻALNIE. W końcu udało mi się wtrącić i spytała kogo interesuje instalowanie w szkole nowego ogrzewania i wywiad z naszym dyrem. Spojrzeli na mnie jak na wariatkę.

-          No ja to?! Nas wszystkich.

Wyksztusiłam tylko „aha” 

 

 

                Po szkole poszłam do Błażeja. Mój najlepszy kumpel – to tak dla wyjaśnienia.  Opowiedziałam mu o gazetce.

-          Phi, nie martw się, bo tego nikt normalny nie czyta. Gazetę kupują tylko kujoni. – usłyszałam w odpowiedzi

-          No bo gdybyśmy pisali ciekawsze artykuły byłoby inaczej! Może to jest właśnie moje powołanie – ulepszyć szkolną gazetkę?

-          Twoim powołaniem jest gotowanie i rodzenie dzieci.

-          Ciekawe komu?

-          Mi, oczywiście.

Oczywiście, jak mogłam na to nie wpaść!!!

 

 

 

*

 

                Do wszystkiego się można przyzwyczaić. NIE ZGADZAM SIĘ Z TYM!!

Jak można przyzwyczaić się do wstawania o szóstej rano i biegania przez 45 minut? NIE MOŻNA! Ale ja jestem najlepszą przyjaciółką pod słońcem i się do tego przyzwyczaję! Mało tego! Mam pogimnastykować się z Monią w sobotę. Popatrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi oczyma i nie potrafiłam jej odmówić.

 

 

-          Nata musisz mnie uratować!! – taki tekst słyszę od ojca – Mam dziś arcyważne spotkanie biznesowe i nie mam z kim iść. Jolka w ostatniej chwili powiedziała, że nie może iść, bo ma damskie problemy.

-          Ja może też mam okres! Nie pomyślałeś o tym?

-          Nie masz, bo w tamtym tygodniu jak kazałem ci odkurzać to się usprawiedliwiałaś miesiączką. (Upsss!)

-          Nie może iść z tobą sekretarka?

-          Daj spokój, z takim „czymś” nie pokaże się na kolacji! To co, pójdziesz?

-          Wiesz w Big Starze są takie fajne spodnie...

-          Ok, masz je!

 

Naturalnie się zgodziłam! Ubrałam moją najelegantszą sukienkę, zrobiłam delikatny makijaż, usłyszałam, że wyglądam świetnie i pojechaliśmy do „Naomego”. To jedna z najdroższych knajp w mieście. Na złość ojcu zamówię coś najdroższego!

Po drodze do restauracji zostałam uświadomiona, że ten facet, z którym mamy spotkanie to Henryki, interesuje się muzyką. Jego żona to typowa kobieta, więc powinnam sobie poradzić. Musze być po prostu wy-lu-zo-wa-na i kulturalna.

Na początek lecą „ochy” i „achy”.

-          Jaką piękną ma pani sukienkę!

-          Do jakiego fryzjera pani chodzi?

-          Widziała może pani nową kolekcję Arkadiusa?

-          Jakiego kremu używa pani aby tak fantastycznie rozświetlić cerę?

Bla, bla, bla.

 

Później przeszłam do spraw interesujących faceta.

-          Jakiej muzyki lubi słuchać?

-          Podobają się panu najnowsze dźwięki typu techno lub hip-hop?

-          Był pan ostatnio na jakimś koncercie?

-          Tak bardzo chętnie posłuchałam bym tej płyty.

Pod koniec przeszli do spraw biznesowych. Niestety za rachunek nie zapłacił tata.

 

*

 

                Sobota.

„Dzięki naszym ćwiczeniom schudniesz bez problemów!” – taki napis jest na kasecie, którą przyniosła Monia.

                Włączamy.

„Połóż się na brzuchu na podłodze. Zegnij ręce w łokciach. Tułów oprzyj na przedramionach, a stopy – na palcach. Wciągnij brzuch. Unieś prawe biodro, policz do 5 i opuść. To samo zrób z lewym biodrem.” – mówi nam miły męski głos.

I raz, dwa, trzy... (tak do dziesięciu), ostatni i .... dwa razy szybciej!

Patrzę na Monikę – ćwiczy. To ja też, nie będę się przecież kompromitowała! Między piątym ,a szóstym powtórzeniem wpada ojciec i mówi: „Powariowałyście?”

Następne ćwiczenie:

„Połóż się prosto na lewym boku. Podeprzyj tułów na rękach. Unieś prawą nogę na wysokość głowy. Policz do pięciu i powoli opuść nogę, ale nie kładź jej na podłodze.” – ten facet zaczyna mnie denerwować!

„I raz, pięć osiem, ostatni i..... dwa razy wolniej!”

Patrzę na Monikę. Też się zmęczyła.

„Dla rozluźnienia mięśni zrobimy pajacyka!”

-          Chrzanię to!!! Nie będę chrzanić się nad jakimiś głupimi ćwiczeniami.

Minia mnie poparła i poszłyśmy na waniliowe lody, które miałam w zamrażalniku. Zajrzał tata: „To rozumiem! Mi też włóż!”

 

*

 

Nie mogę znaleźć mojej beżowej spódnicy! Fakt faktem, że mam w pokoju niezły bajzel (nie pamiętam kiedy tu sprzątałam). Błażej coraz bardziej wkurzony. Zabiera mnie do kina w ramach przyjacielskiej integracji.

No tak! Spódnica jest w koszu na pranie od dwóch miesięcy. Mieszkamy w chlewie, ale ja NA PEWNO nie będę sprzątać.

 

Film świetny. Błażej przezabawny, cały czas opowiadał mi różne dowcipy. Po kinie poszliśmy na gofry. Wzięłam sobie z bitą śmietaną i cała się ufajdałam. Mój towarzysz dał mi chusteczkę higieniczną (ho ho jaki dżentelmen!).

-          Słuchaj Natka. No bo widzisz yyyyyyyyyy ja yyyyyyy to znaczy yyyyyyyy

-          Wysłowisz się wreszcie? – przerwałam jego bardzo interesujący wywód (dodam, że miałam pełną buzię, nieładnie co?).

-          Chodziłaś już z paroma chłopakami, tak?

-          Z dwoma. Przecież dobrze o tym wiesz!

-          No wiem, jesteś obeznana w „tych” sprawach i yyyyyyyy tak się zastanawiałem czy nauczyłabyś mnie całować się?

CO??????????????????????

 

Przez to wszystko nie mogłam w nocy spać! Ja mam całować Błażeja? Mam go uczyć ja to się robi? O Jeżu.......

Pół nocy myślałam o tym co powiedziałam Błażkowi tzn. „Musze to przemyśleć.” Jestem elokwentna, nie ma co!!!!! Druga połowę przeznaczyłam na wertowanie czasopism młodzieżowych szukając instrukcji całowania się.

Znalazłam cosik takiego w Bravo GIRL! Pisza tam, ze całowanie ma sens, bo podczas pocałunku działają aż 34 mięśnie twarzy . To z kolei oznacza kilkadziesiąt spalonych kalorii (musze powiedzieć o tym Moni!), poza tym właśnie wtedy wytwarza się hormon szczęścia. Rekord Guinessa w całowaniu wynosi 29 godzin i 57 minut, a w Japonii na ulicy nie można się całować!!!!

A teraz coś dla Błażeja:

TAK:

-          podczas pierwszego pocałunku trzeba się rozluźnić i pomyśleć, że ma się co już za sobą

-          należy zamknąć oczy

-          powinno się dotykać twarzy partnera – oznacza to akceptację

NIE:

-          stać jak sopel lodu

-          nie mieć trującego oddechu i spierzchniętych warg

-          nie należy się śpieszyć

Czego to się człowiek może dowiedzieć z gazet!!

 

niewidzialn-a : :
cze 05 2004 "To JA!" - opowiadanie cz.1
Komentarze: 17

Czy w moim domu ktoś ma jakieś ludzkie uczucia? NIE!!!! Mój ojciec to tyran i despota!!!! Ktoś pyta dlaczego? A dlatego:

-          wszedł dziś w nocy  do mojego pokoju (było coś ok. 7 ) i zaczął się drzeć „Wstawaj!!!!!!!!!”

-          zapomniał, że do 5.25 była jeszcze u nas Monia

-          zapomniał, że po jej wyjściu przez pól godziny rzygałam (skutki obżarstwa)

-          kazał mi robić śniadanie i posprzątać burdel jakie zrobiłyśmy w kuchni.

Powiedziałam mu żeby się walił. Nie posłuchał.

Może powinnam wezwać na pomoc Amerykanów, żeby obalili tego stukniętego dyktatora?

 

HA! I kto wygrał??? Ja! Po pierwsze nie poszłam do szkoły. Po drugie yyyyyyy nooo tu akurat poniosłam klęskę, bo musze sprzątać kuchnię, ale zostało to na mnie wymuszone  Powinnam zgłosić się do rzecznika praw dziecka i zgłosić protest przeciwko maltretowaniu mnie przez starego. Kto powiedział, że siedemnastki musza zmywać naczynia?

 

Chce ktoś bliżej poznać mojego TATUSIA???? No wie proszę:

Marek Zawadzki lat 42, biznesmen, prezes firmy komputerowej o zasięgu międzynarodowym, ojciec 17 letniej córki Natalii, rozwiedziony.

 

Taka notatka była ostatnio w jakiejś gazecie biznesowej, Był tam też artykuł o nim, znaczy o jego firmie.

Boooooożżżżże!!!!!!!!!!! Jak ja nie lubię jak ktoś mówi do mnie Natalia! Ciągle słyszę:

„Natalia Zawadzka do tablicy”

„Natalia Zawadzka nie rozmawiaj”

„Natalia Zawadzka dostaje uwagę”

„Natalia Zawadzka zostaje za karę po lekcjach w szkole” itd.

Ja to mam przesrane, no nie? W końcu mogli by gadać do kogoś innego, a nie do mnie, mam rację? To nie moją wina, że na lekcji każdy ma do mnie jakąś sprawę. Poza tym dyrektor chyba ma już dość moich wizyt w swoim gabinecie, ale ja naprawdę lubię tego grubiutkiego faceta, który patrzy na mnie takim zmęczonym wzrokiem zza biurka. Oni (czyt. nauczyciele) myślą, że to dla mnie kara, a jest wręcz odwrotnie.

 

Poszłam już do szkoły. Nudzę się w domu potwornie, a tu przynajmniej coś się dzieje...

 

AAAAA??? Dziej się dziej! Dlaczego nikt mi nie powiedział, że dziś klasówka z fizyki????? Ja nie rozumiem tego świata, a on nie rozumie mnie!!! Jak ja mam pamiętać o klasówce, która była zapowiadana tydzień temu? Co oni myślą, że mam nieskończoną ilość megabajtów w głowie? Nie mogę pamiętać jednocześnie o  wyrzuceniu śmieci, kupieniu czegoś do jedzenia, bo lodówka świeci pustkami, wizycie u dentysty i KLASÓWCE Z FIZYKI!!!!! Chyba powinnam zacząć prowadzić kalendarz...

 

Jaka siła działa....bla bla bla

Rowerzysta jechał z prędkością bla bla bla

Słonce ogrzewa soczewkę bla bla bla

 

Napisałam wszystko, a właściwie odpisałam. Tak wiem, jestem potworną kłamczuchą i wyzyskiwaczką. W zamian za zadania mam pożyczyć Kaśce bluzkę na piątek. A co robię teraz? Zamiast napisać referat z polaka o „Moim ulubionym autorze romantycznym” oglądam „Przyjaciół”. A skąd ja mam do jasnej cholery wiedzieć jaki jest mój ulubiony autor romantyczny? Dlaczego nie mogę napisać jaki jest mój ulubiony zespół hip hopowy? Ale to nigdy nie przyjdzie do głowy mojej polonistce. Nie ma co się dziwić. Ona jest ograniczona.

 

*

Czy ja napisałam, że nasza polonistka jest ograniczona? Ona jest ograniczona do kwadratu!!!!!!!!! Napisałam jej piękny wywód o Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, a ona mi na to, że chodziło jej o prozę!!!! Powiedziałam jej żaby na drugi raz bardziej precyzyjnie podawała tematy prac pisemnych i mam zamiar złożyć zażalenie do dyrektora szkoło o niesłuszne postawienie mi oceny niedostatecznej! Ale miała minę! A co! Trzeba walczyć o swoje prawa!

 

Dlaczego zawsze ja musze wykonywać brudną robotę? Już mówię o co chodzi. Ojciec wczoraj był na jakimś bankiecie i co tu dużo pisać wyrwał niezłą sztukę. W ogóle laski na niego lecą, nie wiem tylko czy powodem tego jest jego uroda czy zawartość portfela. Cała znajomość skończyła się oczywiście u niego w sypialni. Bzyknęli się - bardzo fajnie, ale dlaczego ja ZNÓW muszę spławiać laskę? Zażyczyłam sobie za to nowe buty. Mam dostać. Ok., do dzieła.

 

Po akcji (kuchnia)

  Chcecie wiedzieć jak poszło? Już pisze!

Siedziałam sobie w kuchni i zjadałam płatki (niskokaloryczne oczywiście), gdy weszła ONA. Nie powiem całkiem niezła. Jakieś pięć centymetrów niższa ode mnie ( ja mam 168 cm). Patrzy na mnie tymi zielonymi oczyma, a ja zadaje jej idiotyczne pytanie:

-          Chcesz może płatków?

-          Nie dzięki. Nie widziałaś może Marka?

-          Wyszedł już do pracy, ale kazał ci przekazać, że byłaś świetna.

Zrobiła głupią minę, zaczęła płakać i  wybiegła z kuchni. Nie, nie poszłam za nią i nie pocieszałam jej! Na początku, gdy staruszek powierzał mi takie zadania robiła to, ale teraz JUŻ nie. Mam po prostu dość rozmazanych i obgilanych dziewczyn, które myślały, że spotkała miłość swojego życia! MAM DOŚĆ!!!! Jeśli zaraz nie wyjdę to spóźnię się do szkoły.

 

Spóźniłam się. Spóźniłam się niewyobrażalnie! Jeszcze jak by tego było mało szatnia była zamknięta i biegała jak głupia po szkole szukając woźnego.

Do klasy weszłam o 8.34 przywitana oklaskami. Monia do mnie „Nata, co tak wcześnie?” Nienawidzę ich, nienawidzę woźnego, kocham sora od matematyki, bo dostała 4+ z klasówki!!!!!!!!!

 

Cdn. O ile macie na to ochotę...

niewidzialn-a : :