Komentarze: 15
Oto druga część opowiadania :) I tak dla sprostowania wszelkich niejasności jeszczeraz powtarzam, że to nie jest moje życie. Ta historia jest całkowicie wymyślona!
*
Jest długa przerwa i byłam u dyrektora w sprawie pały z polaka. Stwierdził, że skoro praca była niezgodna z tematem to ocena jest słuszna!!! Ja mu na to, że temat nie był dokładnie sprecyzowany. Mam przyjść jutro, bo dyro musi sprawdzić w WSO. I tak już nie pójdę.
Byłam z Moniką na zakupach i jestem spłukana doszczętnie!!! Kupiłam sobie nowe buty (to te obiecane przez tatę), torebkę dzianą, spódniczkę sportową, tonik bezalkoholowy i ogromniastą pizzę. Bye bye pieniążki.
Monia podczas jedzenia pizzy pyta mnie:
- Czy ty uważasz, że ja jestem gruba?
No może tu i tam ma trochę za dużo, ale to jej dodaje uroku.
Poza tym przerabiałyśmy ten wątek w tamtym roku.
- Chyba żartujesz!
- Dobra, dobra! Ja wiem, że ty chcesz mnie tylko pocieszyć, a naprawdę myślisz coś innego (upssss!). Błagam cię pomóż mi zrzucić 3 kilo! Samej nie będzie chciało mi się ćwiczyć.
Zrobiłam katastrofalną głupotę i zgodziłam się. Tak więc od jutra będę liczyć kalorie. A co tam, musi być w końcu jakaś babska solidarność!! Tylko dlaczego ja przez nią będę musiała rano biegać??????
*
Mam dziś siedem lekcji w tym dwa polaki. Po tych torturach spotkanie w redakcji naszej szkolnej gazetki (czasami coś do niej pisuję). Jakby tego było mało o SZÓSTEJ, powtarzam o SZÓSTEJ, przyszła po mnie Monika i wyciągnęła na jogging!!!! „Przecież obiecałaś.” O Jezulku chyba miałam jakieś zaćmienie mózgu kiedy to powiedziałam!!!!!!!
Ubrałam dres i dowlekłam się do parku. Biegałyśmy 45 minut. Przez te całe 45 minut podczas których mogłam spokojnie spać w łóżeczku słuchałam jak moja psiapsiuła:
- zapewnia mnie, że teraz NA PEWNO schudnie
- mówi, że jutro też po mnie przyjdzie (PROSZĘ NIE!!!!!)
- snuje plany co zrobi ja już będzie szczupła i piękna.
Kolejną mordęgę przeżyłam podczas zebrania redakcyjnego. Prowadził je zastępca naszego naczelnego i nudził NIEWYOBRAŻALNIE. W końcu udało mi się wtrącić i spytała kogo interesuje instalowanie w szkole nowego ogrzewania i wywiad z naszym dyrem. Spojrzeli na mnie jak na wariatkę.
- No ja to?! Nas wszystkich.
Wyksztusiłam tylko „aha”
Po szkole poszłam do Błażeja. Mój najlepszy kumpel – to tak dla wyjaśnienia. Opowiedziałam mu o gazetce.
- Phi, nie martw się, bo tego nikt normalny nie czyta. Gazetę kupują tylko kujoni. – usłyszałam w odpowiedzi
- No bo gdybyśmy pisali ciekawsze artykuły byłoby inaczej! Może to jest właśnie moje powołanie – ulepszyć szkolną gazetkę?
- Twoim powołaniem jest gotowanie i rodzenie dzieci.
- Ciekawe komu?
- Mi, oczywiście.
Oczywiście, jak mogłam na to nie wpaść!!!
*
Do wszystkiego się można przyzwyczaić. NIE ZGADZAM SIĘ Z TYM!!
Jak można przyzwyczaić się do wstawania o szóstej rano i biegania przez 45 minut? NIE MOŻNA! Ale ja jestem najlepszą przyjaciółką pod słońcem i się do tego przyzwyczaję! Mało tego! Mam pogimnastykować się z Monią w sobotę. Popatrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi oczyma i nie potrafiłam jej odmówić.
- Nata musisz mnie uratować!! – taki tekst słyszę od ojca – Mam dziś arcyważne spotkanie biznesowe i nie mam z kim iść. Jolka w ostatniej chwili powiedziała, że nie może iść, bo ma damskie problemy.
- Ja może też mam okres! Nie pomyślałeś o tym?
- Nie masz, bo w tamtym tygodniu jak kazałem ci odkurzać to się usprawiedliwiałaś miesiączką. (Upsss!)
- Nie może iść z tobą sekretarka?
- Daj spokój, z takim „czymś” nie pokaże się na kolacji! To co, pójdziesz?
- Wiesz w Big Starze są takie fajne spodnie...
- Ok, masz je!
Naturalnie się zgodziłam! Ubrałam moją najelegantszą sukienkę, zrobiłam delikatny makijaż, usłyszałam, że wyglądam świetnie i pojechaliśmy do „Naomego”. To jedna z najdroższych knajp w mieście. Na złość ojcu zamówię coś najdroższego!
Po drodze do restauracji zostałam uświadomiona, że ten facet, z którym mamy spotkanie to Henryki, interesuje się muzyką. Jego żona to typowa kobieta, więc powinnam sobie poradzić. Musze być po prostu wy-lu-zo-wa-na i kulturalna.
Na początek lecą „ochy” i „achy”.
- Jaką piękną ma pani sukienkę!
- Do jakiego fryzjera pani chodzi?
- Widziała może pani nową kolekcję Arkadiusa?
- Jakiego kremu używa pani aby tak fantastycznie rozświetlić cerę?
Bla, bla, bla.
Później przeszłam do spraw interesujących faceta.
- Jakiej muzyki lubi słuchać?
- Podobają się panu najnowsze dźwięki typu techno lub hip-hop?
- Był pan ostatnio na jakimś koncercie?
- Tak bardzo chętnie posłuchałam bym tej płyty.
Pod koniec przeszli do spraw biznesowych. Niestety za rachunek nie zapłacił tata.
*
Sobota.
„Dzięki naszym ćwiczeniom schudniesz bez problemów!” – taki napis jest na kasecie, którą przyniosła Monia.
Włączamy.
„Połóż się na brzuchu na podłodze. Zegnij ręce w łokciach. Tułów oprzyj na przedramionach, a stopy – na palcach. Wciągnij brzuch. Unieś prawe biodro, policz do 5 i opuść. To samo zrób z lewym biodrem.” – mówi nam miły męski głos.
I raz, dwa, trzy... (tak do dziesięciu), ostatni i .... dwa razy szybciej!
Patrzę na Monikę – ćwiczy. To ja też, nie będę się przecież kompromitowała! Między piątym ,a szóstym powtórzeniem wpada ojciec i mówi: „Powariowałyście?”
Następne ćwiczenie:
„Połóż się prosto na lewym boku. Podeprzyj tułów na rękach. Unieś prawą nogę na wysokość głowy. Policz do pięciu i powoli opuść nogę, ale nie kładź jej na podłodze.” – ten facet zaczyna mnie denerwować!
„I raz, pięć osiem, ostatni i..... dwa razy wolniej!”
Patrzę na Monikę. Też się zmęczyła.
„Dla rozluźnienia mięśni zrobimy pajacyka!”
- Chrzanię to!!! Nie będę chrzanić się nad jakimiś głupimi ćwiczeniami.
Minia mnie poparła i poszłyśmy na waniliowe lody, które miałam w zamrażalniku. Zajrzał tata: „To rozumiem! Mi też włóż!”
*
Nie mogę znaleźć mojej beżowej spódnicy! Fakt faktem, że mam w pokoju niezły bajzel (nie pamiętam kiedy tu sprzątałam). Błażej coraz bardziej wkurzony. Zabiera mnie do kina w ramach przyjacielskiej integracji.
No tak! Spódnica jest w koszu na pranie od dwóch miesięcy. Mieszkamy w chlewie, ale ja NA PEWNO nie będę sprzątać.
Film świetny. Błażej przezabawny, cały czas opowiadał mi różne dowcipy. Po kinie poszliśmy na gofry. Wzięłam sobie z bitą śmietaną i cała się ufajdałam. Mój towarzysz dał mi chusteczkę higieniczną (ho ho jaki dżentelmen!).
- Słuchaj Natka. No bo widzisz yyyyyyyyyy ja yyyyyyy to znaczy yyyyyyyy
- Wysłowisz się wreszcie? – przerwałam jego bardzo interesujący wywód (dodam, że miałam pełną buzię, nieładnie co?).
- Chodziłaś już z paroma chłopakami, tak?
- Z dwoma. Przecież dobrze o tym wiesz!
- No wiem, jesteś obeznana w „tych” sprawach i yyyyyyyy tak się zastanawiałem czy nauczyłabyś mnie całować się?
CO??????????????????????
Przez to wszystko nie mogłam w nocy spać! Ja mam całować Błażeja? Mam go uczyć ja to się robi? O Jeżu.......
Pół nocy myślałam o tym co powiedziałam Błażkowi tzn. „Musze to przemyśleć.” Jestem elokwentna, nie ma co!!!!! Druga połowę przeznaczyłam na wertowanie czasopism młodzieżowych szukając instrukcji całowania się.
Znalazłam cosik takiego w Bravo GIRL! Pisza tam, ze całowanie ma sens, bo podczas pocałunku działają aż 34 mięśnie twarzy . To z kolei oznacza kilkadziesiąt spalonych kalorii (musze powiedzieć o tym Moni!), poza tym właśnie wtedy wytwarza się hormon szczęścia. Rekord Guinessa w całowaniu wynosi 29 godzin i 57 minut, a w Japonii na ulicy nie można się całować!!!!
A teraz coś dla Błażeja:
TAK:
- podczas pierwszego pocałunku trzeba się rozluźnić i pomyśleć, że ma się co już za sobą
- należy zamknąć oczy
- powinno się dotykać twarzy partnera – oznacza to akceptację
NIE:
- stać jak sopel lodu
- nie mieć trującego oddechu i spierzchniętych warg
- nie należy się śpieszyć
Czego to się człowiek może dowiedzieć z gazet!!