kwi 23 2004

pomilczę...


Komentarze: 22

22 lipiec

Boże zabierz mnie stąd...

Daj mi tabletkę znieczulającą ból.

Albo nie!!!

Oddaj mi Igora! Słyszysz, do cholery! Nie pozwalam Ci go wziąć do siebie!

Nie....

Jaka ja jestem głupia.

Monika dobija się do szpitalnej łazienki, w której tkwię.

Już wychodzę.

-         Zabierz mnie do siebie – to moje pierwsze słowa – nie dam rady wrócić do naszego mieszkania. Przytula mnie i ciągnie do auta.

W mieszkaniu Moniki

Leżę na podłodze. Najchętniej zażyłabym więcej tabletek na uspokojenie niż tylko jedną.

-         Gusiu wstań z podłogi.

Ja w ryk.

Gusiu, Gusiu – mamroczę pod nosem.

Igor tak zawsze zdrabniał moje imię. Tak naprawdę jestem Augusta, dla znajomych Gustą lub Gustyną. Gusią byłam tylko dla niego i ojca.

-         Pojedziesz i mnie spakujesz – to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Monika ubiera się, bierze ode mnie klucze, wychodzi.

Jadę do ojca – już zdecydowałam.

23 lipiec

Monika chciała mnie zawieść do Drewnowa, ale nie zgodziłam się.

Siedzę w pociągu.

Jeszcze tylko godzinka i przytulę się do ciepłego sweterka tatusia.

Jeszcze tylko godzinka.

 

Idę przez wieś. Ojciec mieszka na jej końcu, pod lasem.

Wiesci szybko się rozchodzą. Podchodzi do mnie Klauczukowa

-         Moje najszczersze kondolencje Augusto...

Kiwnęłam głową i pobiegłam ile sił w nogach.

Tylko dwa zakręty i będzie widać dom.

Nie mam już siły...

 

Tata wyszedł przed dom.

Wyciera mi łzy swoją chusteczką. Jak dobrze, że tu jestem. Nie musze mówić co się stało.

Siedzimy w jego pokoju. Wciska mi kubek malinowej herbaty – jego specjalności.

-         Nie wrócę do tego mieszkania.

Kiwa głową. Rozumie.

 

Zasnęłam. Nie wiem jak długo spałam.

Godzinę? Dwie?

Czuję, że musze wyrzucić wszystko z siebie.

Wchodzę do kuchni. Tatuś przestaje zmywać naczynia.

Zaczynam mówić pierwsza

-         Jechał samochodem. Zadzwoniłam do niego żeby szybko wrócił,  bo muszę mu coś ważnego powiedzieć. Może gdybym....

-         Gusta przestań!

-         Wiesz co chciałam mu powiedzieć? Ze jestem w ciąży. Ze noszę w sobie cząstke jego i siebie.

Płacz...

-         Tatusiu nie zdążyłam tego powiedzieć. On się nie dowiedział...

24 lipiec

Obudził mnie dźwięk telefonu i głos taty:

-         Pogrzeb w sobotę o 12. Dobrze. „.............” Jakoś będę musiał ją na to przygotować. Odkłada słuchawkę.

Nagle ktoś wchodzi do naszego domu.

-         Panie Wojtku przyjechałem.- To młody mężczyzna. Poznaje po głosie.

-         Dzień dobry Marcinie! Jak na kongresie.

Znają się i to dość dobrze, wnioskuję po rozmowie.

-         Nudy, nudy i jeszcze raz nudy. Pomyślałem sobie, ze trochę u pana odpocznę – chyba zobaczył mój płaszcz, bo dodał – oczywiści jeśli nie będę przeszkadzać

Nie podsłuchiwałam dalej.

Zmusiłam się do zjedzenia kanapki.

To dla dziecka. Ono jest teraz najważniejsze – dźwięczy mi głos w głowie.

Ubierz się. Nakazuje sama sobie.

Na czarno, na czarno- mówi mi ten sam głos.

Wchodzę do salonu.

Gość i ojciec wstają równocześnie. Zastanawiam się czy on już wie, czy ojciec mu powiedział.

Patrzę na tatę – NIE.

-         Jestem Marcin

-         Gusta – wyszeptałam

-         Miło Cię poznać Gusta . To ty jesteś tą słynną córką pana Wojtka?

-         Nie odpowiadam. Chyba myśli, ze palna gafę.

Wychodzę.

Niech tata wprowadzi go w rodzinną sytuację.

Pogrzeb w sobotę o 12 – nagle mi się przypomniało.

Mam patrzeć ja zasypują Igora ziemią.

 

Jest wieczór. Marcin został zakwaterowany w gościnnym pokoju. Dzieli nas tylko ściana. W domu robi się cichutko.

NIE MOGĘ SPAĆ. Idę do kuchni.

Wyglądam przez okno – drzewo, a na nim nasze inicjały.

Później już tylko łzy....  Chce przestać, ale nie potrafię.

W drzwiach staje Marcin. Oboje jesteśmy zmieszani.

Nie spodziewał się zastać mnie w takiej sytuacji. 

Nerwowo wycieram łzy.

On przeprasza. Chce wyjść.

Karze mu zostać.

Siada obok mnie.

Patrzy bezradnie.

Zostawiam go samego.

25 lipca

745 -  spokojnie

800 – atak histerii

900 – wyjeżdżamy

Za chwilę pogrzeb.

Podchodzi do mnie ksiądz i pyta czy chce iść do spowiedzi.

Chce.

Nie, nie chce.

Niech to już się skończy.

Jedziemy na cmentarz.

Patrzę jak zwały ziemi spadają na Igora.

NIE!!! DOŚĆ!!!!!!!!!

Uciekam z cmentarza.

Biegnę nie patrząc dokąd, połykając łzy

Wyrastają przede mną drzwi do naszego mieszkania. Nerwowo szukam klucza w torebce.

Igora zawsze denerwowało to, ze nie mogę nic w niej znaleźć.

Wtulam się  w kołdrę, która  pachnie moim mężem.

Nie zauważam, że jest już ciemno.

Ktoś próbuje przekręcić w drzwiach.

Wchodzi. To Monika, poznaje po krokach.

Zauważa mnie. Wchodzi do sypialni.

-         Pamiętasz jak się poznaliśmy z Igorem? – zadaję pytanie

-         Jasne, że tak!

-         Miał na sobie czarną koszulkę z napisem „Słucham tylko mamy”. Podszedł do mnie i spytał czy chce wziąć udział w eksperymencie.

-         A ty nie spytałaś w jakim, tylko od razu się zgodziłaś.

-         Na początku myślałam, że to żart. W końcu kto robi eksperymenty polegające na zakochaniu się w sobie.

-         A jednak! To co powiedział sprawdziło się. Po miesiącu nie widzieliście poza sobą świata.

-         Kochałam go. Nadal kocham. Będę kochać. To boli. Monika to tak strasznie boli...

-         Kiedyś przestanie kochanie. Obiecuje Ci to.

Nie uwierzyłam jej.

27 lipiec

Marcin zapukał do mojego pokoju.

-         Czasami w naszym życiu są dni o których lepiej nie pamiętać – zaczął nie pewnie – chciałabyś najchętniej umrzeć. Kochałaś go. Był twoim mężem.

-         Po co mi to mówisz?

-         Bo może chce żebyś mi zaufała.

-         Ale ja nie potrafię.

-         Spróbuj…

Zmieniam temat – zdecydowałam.

-         Jeśli będzie to chłopiec nazwę go Igor.

-         Obiecaj, że jeśli będzie to dziewczynka nazwiesz ją Zuzanna.

-         Dlaczego Zuzanna?

-         Nie pytaj tylko obiecaj.

-         Obiecuję.

Chce wyjść.

-         Marcin – zatrzymuję go – ufam ci.

1 wrzesień

Podchodzi i gładzi mój brzuch.

Dziękuję Ci Boże, że postawiłeś mi go na drodze.

Dziękuję za to, że pcha mnie do przodu.

Tylko dzięki niemu nie pogrążyłam się.

Dziękuję za to, że jest moim przyjacielem.

Dziękuje za Zuzannę, która jest we mnie.

Dzięki naszej córeczce Igor nigdy nie umrze.

On zawsze będzie żył w niej. A wraz z nim moja miłość do niego.

niewidzialn-a : :
kochanica
23 kwietnia 2004, 16:52
Twoje opowiadanie jest super
Hooliganka_15
23 kwietnia 2004, 16:50
Masz talent do pisania
23 kwietnia 2004, 16:41
dawno nie trafiłam na taką notkę.Na tak głeboki i nietypowy tekst.To niezwykłe.Jakoś nie moge uwierzyć,że to napisać.To ma wartość naprawdę dobrego profesjonalnego opowiadania....ehhh:/az ciarki przeszly....pzdr:*:*:*Piękne!
nika-j
23 kwietnia 2004, 16:26
powiem szczerze. jestem pod szczerym wrazeniem. nie wyobrazam sobie takiej sytuacji. ja chyba bym umarla razem z nim. chociaz...... w koncu dziecko. nie nigdy, ale to nigdy nie chcialabym byc w takiej sytuacji. nie wyobrazam sobie czegos takiego. a dla Ciebie gratulacje.
niewidzialn-a :)
23 kwietnia 2004, 16:01
to nie jest książka....to tylko moje opowiadanie
23 kwietnia 2004, 15:53
Przepiękny tekst... Mam to samo pytanie co aga_kwiatek... Naprawde chętnie bym przeczytała od początku do końca :) Pozdrofka
aga_kwiatek
23 kwietnia 2004, 15:37
czy to jest jakaś książka?? Jeśli tak to jaka, bo bardzo chciałąbym ją przeczytać...Ale super

Dodaj komentarz